Recenzja gry

Resistance 3 (2011)
Jon Paquette
Piotr Warszawski
Adam Pluciński

Ruch oporu wzywa!

Gracze znają dobrze historię powszechną. Sami ją napisali. Nigdy nie czekała jednak na nich taka moc atrakcji, jak w "Resistance 3". 
W pierwszej części cyklu "Resistance" ludzkość nie zaznała piekła II Wojny Światowej. Zamiast tego stanęła do walki z obcą rasą zwaną Chimera, która dla niepoznaki przeprowadziła ekspansję z głębi Rosji. W drugiej walka przeniosła się z Anglii do USA, gdzie Chimera postanowiła urządzić sobie safari z udziałem synów Wuja Sama. W najnowszej grze po homo sapiens nie ma już czego zbierać. Niedobitki zakładają koczownicze osady, chowają się pośród zgliszcz cywilizacji i próbują przetrwać. Jednym z nich jest Joseph Capelli, drugoplanowy bohater poprzednich gier – były żołdak i morderca oddanego już dwukrotnie w ręce gracza Nathana Hale'a. To symboliczna śmierć – wraz z Hale'em umiera atmosfera opowieści, w której wiara, nadzieja i braterstwo szły wesoło pod rękę.

Seria "Resistance" ma tę fabularną przewagę nad swoją FPS-ową konkurencją (w tym nad przechwalonym "Killzone'em"), że jej twórcy nie boją się szaleć z elastyczną konwencją. Jedynka była więc stylistycznie zborną odpowiedzią na strzelanki drugowojenne, zaś sequel pompatycznym science-fiction o olbrzymiej skali bitew. Trzecia – w domyśle najpoważniejsza, najsurowsza i obdarzona najbardziej minorowym klimatem – celuje w postapokaliptyczne kino drogi. I choć tym razem nie uświadczymy starć pokroju pojedynku z Goliathem (choć te się pojawiają, ucząc nas moresu podczas przeprawy rzeką Missisipi) czy bydlackim Lewiatanem, palec na spuście i tak Wam zsinieje. Kiedy już po kilku otwierających grę potyczkach Capelli ewakuuje miasteczko w Oklahomie, zostawia żonę i dzieci i wraz z dobrze znanym doktorem Malikowem udaje się na straceńczą misję do Nowego Jorku, wiemy, że nie będzie to spacer po parku.

Capelli, a my wraz z nim, przemierza kolejne amerykańskie miasta, co rusz natykając się na resztki ludzkiej cywilizacji – prowizoryczne osady, zabiedzone społeczności, bezlitosnych maruderów i kanibali (nawet Chimery zdziczały i atakują swoich pobratymców). Z kapitalnym designem świata idzie w parze świetna grafika – pod powieki wsączają się obrazy zaśnieżonego lasu, skutego lodem Nowego Jorku, zamglonej Missisipi, wyludnionego St. Louis. Gwarantuję, że kilkanaście razy odłożycie giwerę (czasem dosłownie – kontroler SharpShooter sprawdza się nieźle, jest czuły i sensownie obłożony klawiszami, chociaż zabawa szybko męczy i jest zbyt frustrująca na wyższych poziomach trudności) i przed kolejną zadymą poświęcicie chwilę na kontemplację cyfrowej przyrody.

Sianie  pożogi to w takich warunkach czysta frajda, zwłaszcza że twórcy nie zapomnieli o dwóch flagowych wyróżnikach cyklu – ciekawym garniturze przeciwników i fantastycznym arsenale. Do starej gwardii chimer dołączają więc nowi milusińscy. Wśród moich faworytów królują przemierzające pole bitwy długimi susami, ruchliwe Długonogi oraz przyjemniaczek zwany nie bez kozery Szatanem, siejący przerażenie wśród bogobojnych mieszkańców pewnej zapadłej dziury. Prowadzenie eksterminacji to samo dobro – głównie za sprawą świetnie zbalansowanego, zróżnicowanego i umożliwiającego namiastkę działań strategicznych arsenału. Alternatywne strzały jak zwykle rządzą i pozwalają np. na postawienie bariery siłowej, zza której prowadzimy ostrzał Augerem lub "przyklejenie" do ściany automatycznego, wykrywającego najdrobniejszy ruch karabinu za pomocą Marksmana. Każda z giwer ma również trzy stopnie upgrade’u, co przekłada się nie tylko na kozacki wygląd broni, ale i na jej potencjał bojowy (Bullseye może namierzać trzech przeciwników naraz, z shotguna wygarniamy pociskami zapalającymi, itd...).

Gracze znają dobrze historię powszechną. Sami ją napisali. Widzieli już, jak Einstein cofa się w czasie i likwidując Hitlera, inicjuje rosyjską inwazję na Europę. Przetrwali nazistowskie, sowieckie i koreańskie oblężenie Nowego Jorku, maszerowali razem z towarzyszem Stalinem na zastępy Marsjan w "najgorszym RTS wszech czasów" (według magazynu GameSpot). Kilka razy cofali się również w lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku. Nigdy nie czekała jednak na nich taka moc atrakcji, jak w "Resistance 3".  
1 10 6
Dziennikarz filmowy. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (2015, 2017) oraz MediaTora (2018).... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones